20 lat budował firmę. „Teraz, z dnia na dzień, mogę zostać bankrutem z długami” – czytamy w artykule money.pl
To historia prosto z koszmarów przedsiębiorcy. Lata ciężkiej pracy, niezrozumiała decyzja urzędników, wywołane nią kłopoty ze zdrowiem i widmo bankructwa. Właściciel aptek może stracić wszystko, choć Ministerstwo Zdrowia prawo interpretuje na jego korzyść. Inspektorat Farmaceutyczny przeciwnie, choć podlega resortowi zdrowia.
Jerzy Tyś z Częstochowy żyje w permanentnym lęku i stresie. Wszystko może stracić przez jedną decyzję urzędniczą i odmienne interpretacje tych samych przepisów przez różne instytucje. Co takiego zrobił? Najkrócej rzecz ujmując, Tyś chciał firmę w łatwy sposób przekazać córce. Do tego potrzebne były zmiany formalne. Przedsiębiorca chciał pozostał w spółce z farmaceutką, ale już jako spółka z. o. o., w której miał 100 proc. udziałów, a nie jako Jerzy Tyś.
– Jak otworzyłem kopertę od Wojewódzkiego Inspektora Farmaceutycznego i zacząłem czytać, że chce mi zamknąć dorobek całego życia, najpierw myślałem, że to dowcip. Jak doczytałem do końca, to był już duży wstrząs. Z kolejnych 2 miesięcy niewiele pamiętam, tak silne było napięcie nerwowe. W życiu czegoś takiego nie przeszedłem – mówi Jerzy Tyś.
Więcej na: www.money.pl