Minęły cztery lata od momentu wejścia w życie ustawy „Apteka dla Aptekarza”. Mimo upływu czasu, nadal ma ona swoich przeciwników, tak jak w momencie jej wdrażania. Zgodnie z jej zapisami, nową aptekę może otworzyć tylko farmaceuta lub grupa farmaceutów. Wprowadzono też kryteria geograficzno-demograficzne przy otwieraniu nowych aptek: placówka może powstać, gdy nie przekracza limitu 3 tys. mieszkańców w danej gminie przypadających na jedną aptekę oraz gdy odległość między sąsiadującymi placówkami wynosi co najmniej 500 metrów.
Regulacja od początku powstania budziła sprzeciw części przedsiębiorców aptecznych, przede wszystkim prowadzących duże sieci aptek. Mimo upływu czterech lat od wejścia w życie ustawy, ocena jej skutków niewiele się zmieniła. Pokazuje to debata podsumowująca cztery lata obowiązywania przepisów „Apteki dla aptekarza” podczas posiedzenia Zespołu Parlamentarnego ds. Polityki Lekowej oraz Zespołu Parlamentarnego ds. Ochrony Praw Konsumentów i Przedsiębiorców, które odbyło się 6 lipca br.
– Jesteśmy i byliśmy przeciwnikami tego rozwiązania. Ceny leków wzrosły, jest niższa dostępność do aptek i powstał monopol jednej z hurtowni. Mamy trzy główne założenia, jakie miała przynieść AdA. Były argumenty, że trzeba chronić rynek apteczny przed monopolizacją, która miałaby rzekomo zagrażać rynkowi ze strony sieci aptecznych – mówił Jakub Bińkowski ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców o ustawie „Apteka dla Aptekarza”.
– Podstawowy fakt jest taki, że w ciągu tych czterech lat, od 2017 roku, ogólna liczba aptek w Polsce spadła o nieco ponad 1400 placówek. Część środowiska aptekarzy uważa, że w Polsce aptek jest nadal za dużo. W związku z tym powinno być ich mniej, a jakich będzie mniej, to w ogóle rynek będzie zdrowszy, bo właściciele będą zarabiać więcej – mówił ekspert ZPP.
W jego ocenie, cel ustawy nie został zrealizowany:- Jeden z największych procentowych spadków liczby aptek miał miejsce w województwie pomorskim, w którym liczba aptek w przeliczeniu na pojedynczego pacjenta jest najmniejsza w Polsce. Cel regulacji, czyli dostępności leków dla pacjentów na terenach wiejskich, mniej zaludnionych, też nie został osiągnięty – został osiągnięty w zasadzie cel odwrotny. To znaczy, powstał kanał do wykluczenia lekowego – podkreślił.
Podobnie – jego zdaniem – jest w przypadku cen: – Mówiliśmy, że ograniczenie konkurencji wewnątrz każdego rynku, niezależnie od tego, czy mówimy o rynku całkowicie wolnym czy też o rynku regulowanym, takim jak na przykład rynek apteczny, zawsze musi pociągnąć za sobą wzrost cen. I tak się stało – przypomniał.
Więcej na: www.rynekzdrowia.pl