Z końcem czerwca przestała istnieć jedna z najbardziej rozpoznawalnych aptek w Poznaniu. Decyzja urzędników zmusiła Elżbietę Taterczyńską, właścicielkę apteki Galenica, do likwidacji firmy prowadzonej przez nią od 27 lat. – To jest barbarzyństwo, zostałam zniszczona przez bezduszność urzędnika – mówi Elżbieta Taterczyńska.
Umowę najmu 200-metrowego lokalu właścicielka apteki podpisywała co trzy lata z Urzędem Kontroli w Poznaniu, a od marca 2017 roku z dyrekcją Krajowej Administracji Skarbowej, która zadecydowała o tym, że nie przedłuży aptece najmu. Właścicielka Galeniki miała trzy miesiące na opróżnienie lokalu (udało się ten okres wydłużyć do 6 miesięcy).
– To 35 lat mojego życia, ale też ogromne koszty – mówi Elżbieta Taterczyńska.
– Musiałam zwolnić pracowników, wypłacić im odprawy, leków nie można sprzedawać innym aptekom, ani zwracać ich do hurtowni, narkotyki i leki psychotropowe trzeba było zutylizować, zostałam z ogromnym kredytem do spłacenia oraz specjalistycznym sprzętem. Meble, komputery i inne rzeczy rozdałam. Większość trafiła do domów pomocy społecznej prowadzonych przez siostry zakonne.
Elżbieta Taterczyńska od wielu lat walczyła o zmiany w prawie farmaceutycznym, które miały unormować sytuację na tym rynku w Polsce. Zaowocowało to nowelizacją nazywaną ustawą „Apteka dla aptekarza”. Przepisy wprowadzają m.in. kryteria demograficzne i geograficzne przy wydawaniu pozwoleń na otwarcie apteki. Właścicielka Galeniki nie ma możliwości prowadzenia działalności w innym miejscu.