Nieco ponad rok obowiązuje ustawa zwana „apteką dla aptekarza”, która – przypomnijmy – wprowadziła zasadę, że właścicielem apteki może być wyłącznie farmaceuta. Jaki oceniane jest to rozwiązanie – sprawdzała w radiowej Jedynce Aleksandra Tycner.
Ustawa wprowadziła też kryteria demograficzno-geograficzne, że na każdą nową aptekę musi przypadać co najmniej 3 tysiące mieszkańców w danej gminie, a odległości między tymi placówkami mają wynosić przynajmniej 500 metrów.
– Nowe prawo spełnia swą funkcję. Liczba aptek i punktów aptecznych w Polsce wynosi obecnie około 15 tysięcy i nadal rozpatrywane są wnioski o otwieranie następnych, co w praktyce oznacza, że pacjenci mają swobodny dostęp do usług farmaceutycznych – mówi Tomasz Leleno, rzecznik prasowy Naczelnej Izby Aptekarskiej.
– Celem ustawy było spowodowanie, żeby apteka była placówką ochrony zdrowia. Po roku obowiązywania nowego prawa, widać, że tak się dzieje – podkreśla Tomasz Leleno
Natomiast zdaniem Marcina Piskorskiego ze Związku Pracodawców Aptecznych żaden z zakładanych celów nie został spełniony.
W Europie funkcjonują dwa modele rynku aptecznego – dodaje Piskorski.
Tak jak pilot nie musi być właścicielem linii lotniczych, a lekarz właścicielem szpitala, tak farmaceuta nie musi być właścicielem apteki – przekonuje Piskorski. Jego zdaniem, jest kwestią czasu, kiedy Polska wróci do modelu otwartego.
Rynek farmaceutyczny w Polsce wart jest około 30 miliardów zł. Klienci aptek liczyli, że zmiana prawa spowoduje obniżenie cen leków. Niestety, ustawa nie ma z tym nic wspólnego.